Zdjęłam płaszcz i położyłam go na sąsiednim łóżku, po czym usiadłam na krześle obok łóżka Nikiego chwytając jego dłoń.
Siedziałam tak kilka godzin, aż nagle wszystkie urządzenia zaczęły wariować.
Lekarze wbiegli do sali, a w pewnej chwili wszystkie urządzenia wydały głośne "piiiii".
Zaczęłam histerycznie płakać, a pan Galanis wyprowadził mnie z sali.
Drżącymi dłońmi wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mamy.
Po kilku lub kilkunastu sygnałach odezwała się poczta.
Rozłączyłam połączenie i schowałam telefon do kieszeni spodni.
Usiadłam na podłodze opierając się plecami o ścianę i podciągnęłam nogi pod brodę. Z moich oczu cały czas płynęły słone krople.
Po jakichś 30 minutach z sali wyszedł lekarz.
- Nie mam dla państwa dobrych wieści. - zwrócił się do nas z posępną miną. - Pański syn... nie żyje. - tym razem zwrócił się bezpośrednio do pana Galanisa.
- To nie możliwe. - wyszeptałam patrząc przed siebie.
- Mogę tam wejść? - zapytałam z nadzieją.
- Proszę. - powiedział i uchylił mi drzwi.
Weszłam do środka i zobaczyłam bladego Nikiego, a z moich oczu znów popłynęły łzy.
Usiadłam na tym samym krześle co wcześniej i chwyciłam jego chłodną dłoń.
- Nie mogłeś zostać tutaj? Dla mnie? - zapytałam poprzez łzy.
Patrząc na jego twarz pomyślałam o tym, że nigdy nie zobaczę znów jego cudownych oczu, ani nie poczuję dotyku jego palców na moich plecach. Najgorsze jest to, że nigdy nie poczuję jego delikatnych warg na swoich. Siedziałam tak kilka, może kilkanaście godzin. W tym momencie czas nie miał dla mnie znaczenia.
Po jakichś 30 minutach z sali wyszedł lekarz.
- Nie mam dla państwa dobrych wieści. - zwrócił się do nas z posępną miną. - Pański syn... nie żyje. - tym razem zwrócił się bezpośrednio do pana Galanisa.
- To nie możliwe. - wyszeptałam patrząc przed siebie.
- Mogę tam wejść? - zapytałam z nadzieją.
- Proszę. - powiedział i uchylił mi drzwi.
Weszłam do środka i zobaczyłam bladego Nikiego, a z moich oczu znów popłynęły łzy.
Usiadłam na tym samym krześle co wcześniej i chwyciłam jego chłodną dłoń.
- Nie mogłeś zostać tutaj? Dla mnie? - zapytałam poprzez łzy.
Patrząc na jego twarz pomyślałam o tym, że nigdy nie zobaczę znów jego cudownych oczu, ani nie poczuję dotyku jego palców na moich plecach. Najgorsze jest to, że nigdy nie poczuję jego delikatnych warg na swoich. Siedziałam tak kilka, może kilkanaście godzin. W tym momencie czas nie miał dla mnie znaczenia.
Pan Galanis zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Zgodziłam się.
Gdy weszłam do mieszkania było grubo po pierwszej w nocy. Rzuciłam klucze na szafkę w korytarzu i zostawiłam tam także płaszcz i buty.
Weszłam do swojego pokoju i w ubraniach rzuciłam się na łóżko.
Znów zaczęłam płakać. Łzy zmieszane z resztkami tuszu do rzęs spływały po moich policzkach zostawiając na nich czarne smugi.
Po jakimś czasie zasnęłam.
Miałam dziwny sen. Był w nim Niki.
_____________________________
Dzisiaj taki krótszy. Przepraszam. Mam nadzieję, że zaskakuje Was nieco? Nie chcę żeby było nudno. ;)
Nn za trzy dni. ;*
Pozdrawiam.
O mój boże czekam na następny, on nie mógł umrzeć.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Informacje na zycie-milosc-przyjazn.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNIE
OdpowiedzUsuńSŁUCHAJ
JAK TY MI GO NIE ODRATUJESZ to Nie żyjesz, czaisz? :D
Nie ale serio jak mogłaś mi to zrobić?
No czekam na nn
Weny :*
A-ya
U mnie pojawiły się nowe rozdziały.
OdpowiedzUsuńCzekam na następne od ciebie Pauli