niedziela, 25 stycznia 2015

Informacja

Przepraszam, ale przez najbliższy tydzień nie dodam rozdziału. Najprędzej spodziewajcie się nowej notki za tydzień w poniedziałek, ponieważ jest to ostatni tydzień przed moimi feriami i mam nawał sprawdzianów i kartkówek, a w dodatku trenuje lekkoatletykę i mam dwa egzaminy.
Trzymajcie za mnie kciuki.
Proszę zrozumcie mnie.

Pozdrawiam i przepraszam. Autorka.

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 12

- Julio. - szepnął.
Wydawał się być taki prawdziwy.
- Julio. - znów szepnał jakby bał się, że ktoś może nas usłyszeć.
Popatrzyłam tylko na niego pytająco.
- Ten sen jest... Julio, zrozum to jest prawdziwe. Ja jestem... - jąkał się.
- Ja jestem duchem. - wydusił w końcu. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. Położył dłonie na moich ramionach i popatrzył prosto w moje oczy swoimi błękitnym tęczówkami. Utonęłam w nich.
- Z samego rana musisz iść do mojego ojca. Duchy nie mogły znieść twojego smutku i obiecały zesłać mnie z powrotem na Ziemię, lecz nie wiem kiedy ma to nastąpić. Nie możecie zorganizować mojego pogrzebu.
Bez namysłu rzuciłam się mu na szyję. Niki przytulił mnie mocno do siebie. Zaciągnęłam się zapachem jego skóry tkwiąc w jego ramionach.
- Powiedz mi wszystko. Jak tam jest? - zapytałam.
- Jest całkowicie inaczej niż sobie wyobrażamy. Tego nie idzie opisać.
- A czy ty... jesteś aniołem? - zadałam jedno z najbardziej dziecinnych pytań jakie mogły mi teraz przyjść do głowy.
- Nie, skarbie. Jestem duchem. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Niki?
- Tak?
- Czy oni na prawdę ześlą cię tylko z mojego powodu? - spytałam.
- Nie wiem. Śpij już.
Obudziłam się i na powrót znalazłam się w swoim łóżku.
Do moich oczu znów napłynęły łzy.

Rano doprowadziłam się szybko do porządku i pobiegłam do Pana Galanisa.
Dotarwszy na miejsce zastukałam mocno w drzwi. Po chwili otworzył mi zasypany tata Nikiego.
- Julia? Co robisz tutaj tak wcześnie?
- Chodzi o Pańskiego syna. - powiedziałam szybko.
Mężczyzna bez słowa wpuścił mnie do środka.
Usiedliśmy na kanapie w salonie.
- O co chodzi? - zapytał.
- Wie Pan, że wszyscy twierdzili, że Niki słyszy duchy?
- Coś słyszałem.
- Więc chodzi o to, że.... to prawda. Wiem, że zabrzmi to bardzo dziwnie, ale Niki odwiedził mnie dzisiaj we śnie i powiedział, że Oni ześlą go z powrotem na Ziemię.
Pan Galanis patrzył na mnie jakbym właśnie uciekła z psychiatryka.
- Jacy "Oni" ?
- Duchy. - odpowiedziałam ciesząc się tym faktem jak dziecko. - Wróci do nas.
Uśmiechnęłam się.
- K... k... Kiedy? - zaczął się jąkać.
Spodziewałam się jednak pytania "jak?".
- Nie wiem. On sam tego nie wie. Powiedział jedynie to, że nie możemy zorganizować jego pogrzebu. - oznajmiłam.
- Kostnica na dole jest wolna.
Kiedy to powiedział przeszedł mnie dreszcz.
- Może Pan to zrobić? - zapytałam z nadzieją.
- Jak narazie próbuję uwierzyć w to co mówisz.
___________________________________

Witam, wszystkich (o ile jeszcze ktoś tu zagląda)! Przepraszam was za tak długą nieobecność. Obiecuje, że rozdziały będą się pojawiały systematycznie raz w tygodniu.
Powody tak długiej nieobecności:
- szkoła
- szkoła
- brak weny
- szkoła
Czekam na komentarze i wasze opinie.

Pozdrawiam. Autorka.

wtorek, 20 stycznia 2015

Liebster Blog Award

Hej. Zostałam nominowana do LBA, czyli Liebster Blog Award.

Bardzo dziękuję Pauli za nominację.

Zasady:

„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Pytania skierowane do mnie:

1. Ulubiony film?
2. Ile chcielibyście mieć dzieci?
3. Ile masz lat?
4. Ulubiony zespół/ piosenkarka/ piosenkarz?
5. Masz rodzeństwo?
6. Dlaczego zaczęłaś pisać?
7. Jakich uczysz się języków?
8. Matematyka czy Polski?
9. Do jakiej szkoły chodzisz?
10. Jaką byś chciał mieć nadprzyrodzoną moc?
11. Co lubisz robić w czasie wolnym?

Moje odpowiedzi:

1. Akademia Wampirów
2. Jedno
3. 13 lat
4. Christian Aguilera, a zespół Dżem
5. Nie
6. Żeby choć na chwilę móc oderwać się od realnego świata pełnego bólu i smutku, a drugim powodem jest zamiłowanie i chęć
7. Angielski, Polski, Rosyjski
8. Polski
9. Gimnazjum
10. Czytanie w myślach
11. Pisać rozdziały, wiersze lub teksty piosenek albo śpiewać

Pytania zadane przeze mnie:

1. Skąd zaczerpujesz pomysły?
2. Ulubiony dzień tugodnia?
3. Ulubiony sport?
4. Ulubiony film?
5. Twoje największe marzenie?
6. Twoje hobby?
7. Ulubiona roślina?
8. Wymarzone miejsce zamieszkania - gdzie?
9. Czytając inne blogi wkurzają Cię liczne powtórzenia oraz brak znaków interpunkcyjnych lub "zjedzone" literki?
10. Czy twoi rodzice wiedzą, że prowadzisz bloga?
11. Wymarzony zawód?

Nominuję:

1. dotykboli.blogspot.com
2. kaczuchowemarzenia.blogspot.com
3. vampiresfallen.blogspot.com
4. misspami.blogspot.com

Sorry za tak małą ilość blogów, ale wszystkie, które czytam nominowałam na moim drugim blogu.

Pozdrawiam. Autorka.

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 11

Zdjęłam płaszcz i położyłam go na sąsiednim łóżku, po czym usiadłam na krześle obok łóżka Nikiego chwytając jego dłoń.

Siedziałam tak kilka godzin, aż nagle wszystkie urządzenia zaczęły wariować.
Lekarze wbiegli do sali, a w pewnej chwili wszystkie urządzenia wydały głośne "piiiii".
Zaczęłam histerycznie płakać, a pan Galanis wyprowadził mnie z sali.
Drżącymi dłońmi wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mamy.
Po kilku lub kilkunastu sygnałach odezwała się poczta.
Rozłączyłam połączenie i schowałam telefon do kieszeni spodni.
Usiadłam na podłodze opierając się plecami o ścianę i podciągnęłam nogi pod brodę. Z moich oczu cały czas płynęły słone krople.

Po jakichś 30 minutach z sali wyszedł lekarz.
- Nie mam dla państwa dobrych wieści. - zwrócił się do nas z posępną miną. - Pański syn... nie żyje. - tym razem zwrócił się bezpośrednio do pana Galanisa.
- To nie możliwe. - wyszeptałam patrząc przed siebie.
- Mogę tam wejść? - zapytałam z nadzieją.
- Proszę. - powiedział i uchylił mi drzwi.
Weszłam do środka i zobaczyłam bladego Nikiego, a z moich oczu znów popłynęły łzy.
Usiadłam na tym samym krześle co wcześniej i chwyciłam jego chłodną dłoń.
- Nie mogłeś zostać tutaj? Dla mnie? - zapytałam poprzez łzy.
Patrząc na jego twarz pomyślałam o tym, że nigdy nie zobaczę znów jego cudownych oczu, ani nie poczuję dotyku jego palców na moich plecach. Najgorsze jest to, że nigdy nie poczuję jego delikatnych warg na swoich. Siedziałam tak kilka, może kilkanaście godzin. W tym momencie czas nie miał dla mnie znaczenia.

Po jakichś 30 minutach z sali wyszedł lekarz.
- Nie mam dla państwa dobrych wieści. - zwrócił się do nas z posępną miną. - Pański syn... nie żyje. - tym razem zwrócił się bezpośrednio do pana Galanisa.
- To nie możliwe. - wyszeptałam patrząc przed siebie.
- Mogę tam wejść? - zapytałam z nadzieją.
- Proszę. - powiedział i uchylił mi drzwi.
Weszłam do środka i zobaczyłam bladego Nikiego, a z moich oczu znów popłynęły łzy.
Usiadłam na tym samym krześle co wcześniej i chwyciłam jego chłodną dłoń.
- Nie mogłeś zostać tutaj? Dla mnie? - zapytałam poprzez łzy.
Patrząc na jego twarz pomyślałam o tym, że nigdy nie zobaczę znów jego cudownych oczu, ani nie poczuję dotyku jego palców na moich plecach. Najgorsze jest to, że nigdy nie poczuję jego delikatnych warg na swoich. Siedziałam tak kilka, może kilkanaście godzin. W tym momencie czas nie miał dla mnie znaczenia.

Pan Galanis zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Zgodziłam się.
Gdy weszłam do mieszkania było grubo po pierwszej w nocy. Rzuciłam klucze na szafkę w korytarzu i zostawiłam tam także płaszcz i buty.
Weszłam do swojego pokoju i w ubraniach rzuciłam się na łóżko.
Znów zaczęłam płakać. Łzy zmieszane z resztkami tuszu do rzęs spływały po moich policzkach zostawiając na nich czarne smugi.
Po jakimś czasie zasnęłam.
Miałam dziwny sen. Był w nim Niki.
_____________________________

Dzisiaj taki krótszy. Przepraszam. Mam nadzieję, że zaskakuje Was nieco? Nie chcę żeby było nudno. ;)
Nn za trzy dni. ;*

Pozdrawiam.

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 10

Myśli zaczęły mi się plątać. Wyciągnęłam szybko telefon i wybrałam numer mojej mamy. Odebrała po kilku sygnałach.
- Słucham. - zagadnęła miłym głosem.
- Ojciec jest w szpitalu. Miał wypadek. Jego stan jest ciężki. - powiedziałam szybko.
- Och... - tylko tyle udało jej się wydusić wiedząc, że mężczyzna, którego kochała ponad życie i nadal kocha leży w stanie krytycznym w szpitalu.
- Musimy tam jechać. Justin pisze, że to mogą być jego ostatnie dni, albo nawet godziny. - oznajmiłam.
- Nie długo wrócę. Mam spotkanie. Przepraszam. Porozmawiamy później.
Rozłączyła się, a ja odłożyłam telefon na stół.
Po chwili znów zaczął dzownić. Chwyciłam go i odetchnęłam z ulgą. Dzwonił Niki, a przynajmniej na początku tak myślałam. Odebrałam.
- Wiesz jak się martwiłam?
- Niki jest w szpitalu. Uznałem, że powinnaś wiedzieć.
- Pan Galanis? - zapytałam spanikowana.
- Tak.
- Co.. Co się stało?
- Miał wypadek. Jego stan jest bardzo ciężki. Nie wiadomo czy... przeżyje.
Do moich oczu napłynęły łzy, a moje serce rozpadło się na tysiące kawałeczków.
- W którym szpitalu?
Próbowałam opanować głos.
- Szpital przy Rowlings street. Sala 167 drugie piętro.
- Dziękuję.
Rozłączyłam się.
- Czy to jakieś pieprzone żarty?! - krzyknęłam opadając na kolana i zalewając się łzami. W tym momencie weszła mama.
Kiedy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i przytuliła mocno.
- Julia, co się stało? - zapytała spanikowana.
- Niki... Niki jest w szpitalu... Nie wiadomo czy przeżyje.
Zaczęłam wylewać potoki łez.
- Najpierw tata teraz on... - wyszeptałam. - To nie może być prawda. - dodałam cicho.
- A jednak.
Mama pogładziła mnie po włosach.
- Musimy jechać do San Diego do taty. Chodź.
Podała mi rękę.
- Ja... Nie mogę. Przepraszam.
Popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- Muszę jechać do Nikiego.
- Ale...
Nie dałam jej skończyć.
- Zrozum... Ja go kocham.. Nie mogę jechać z tobą. Przepraszam. - powtórzyłam.
Mama spojrzała na mnie.
- Zależy ci na nim, prawda? - zapytałam.
Popatrzyła na mnie pytająco.
- Na ojcu. Kochasz go dalej. - stwierdziłam.
Pokiwała głową twierdząco.
- Więc wiesz jak się czuję. Ty musisz być przy nim, a ja przy Nikim.
Uścisnęła mnie mocno, po czym zgarnęła kluczyki z samochodu.
- Ubieraj się. Zawiozę cię. - powiedziała.
Pobiegłam do pokoju po torebkę i ubrałam szybko płaszcz oraz buty. Narzuciwszy szary szal wyszłam za mamą z mieszkania.

Kiedy dojechałyśmy na miejsce przytuliłam szybko mamę, wyszeptałam do jej ucha "dziękuję" i pobiegłam do Nikiego.
Weszłam do windy i wcisnęłam okrągły guzik. Winda ruszyła i po chwili znalazłam się na drugim piętrze.
Szłam długim korytarzem gdy zobaczyłam na drzwiach numer 167.
Weszłam bez pukania i zobaczyłam na łóżku nie przytomnego chłopaka. Wsytrzymałam oddech. Podeszła do mnie pielęgniarka.
- Co z nim jest? - zapytałam cały czas patrząc na mojego chłopaka.
- Kim pani jest? Jeżeli nie jest pani z najbliższej rodziny nie mogę pani niczego powiedzieć. - oznajmiła.
- Ja... Ja jestem jego dziewczyną. - zająknęłam się.
Nagle do sali wszedł ojciec Nikiego.
Zobaczywszy mnie po jego twarzy przemknął blady uśmiech.
Kobieta rzuciła mu nieme pytanie.
- Może pani jej wszstko powiedzieć.
Brunetka westchnęła i zaczęła mówić:
- Jego stan jest krytyczny. Cały czas próbujemy go wybudzić, ale jest to bardzo ryzykowne. Robimy wszystko co w naszej mocy żeby nie dopuścić do śmierci tego chłopaka. - powiedziała i wyszła z sali.
______________________________

Jak wam się podoba? Czekam na opinie i zapraszam na nowy rozdział na drugim blogu dlaczego-kochamy-tak-mocno.blogspot.com

Pozdrawiam. Autorka.

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 9

- Tak? - zagadnęłam.
- Chciałem ci powiedzieć, że ten dzień był cudowny i dziękuję ci za wszystko.
- To ja powinnam ci podziękować. Dzięki tobie ten dzień był wyjątkowy. Wiem, że te słowa nie wyrażą wszytskiego, ale kocham cię.
- Kiedy to słyszę, a w dodatku od ciebie nie mogę w to uwierzyć. Nie zasługuję na takie szczęście.
- Muszę już kończyć. Nie chcę obudzić mamy. Dobranoc.
- Dobranoc. Do jutra.
Rozłączyłam się i odłożyłam smartfona na półkę, po czym weszłam pod kołdrę i zgasiłam światło.
 

Dzisiaj moje urodziny. Obudziłam się o 6:45 i poszłam do łazienki. Umyłam się i ubrałam dżinsowe rurki oraz błękitną bluzę z długim rękawem. Następnie pomalowałam się i poszłam do kuchni. Tam zrobiłam sobie tosty z serem. Zjadłam śniadanie nie spiesząc się i wyszłam z domu narzucając na siebie brązowy płaszcz i szary komin.
Gdy wyszłam na dwór zobaczyłam Nikiego opierającego się o swoje Kawasaki, który zauważywszy mnie uśmiechnął się szeroko. Podeszłam do niego, a ten położył rękę na moich plecach i przyciągnął mnie do siebie całując w usta.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Chciałem jako pierwszy złożyć ci życzenia. - odparł.
- Dziękuję.
Zaśmiałam się.
Wsiedliśmy na motocykl i pojechaliśmy do szkoły.

- Wszystkiego najlepszego siedemnastolatko. - krzyknęła Alice kiedy mnie zobaczyła.
Dziewczyna podbiegła do mnie i przytuliła mnie mocno nie zwracając uwagi na stojącego obok Nikiego.
Gdy przyjaciółka w końcu odkleiła się ode mnie złapałam Nikiego za rękę i weszliśmy do szkoły.
Idąc korytarzem wszyscy gapili się na nas zaskoczeni, jedynie Alice zdawała się nie zwracać na nas uwagi choć wiem, że także jest zaskoczona tym faktem.
Kiedy wyciągnęłam książki z szafki i schowałam do niej płaszcz oraz szal, wróciłam do mojego chłopaka.
Zadzwonił dzwonek, więc poszliśmy na lekcje. Niestety pierwszą lekcje mieliśmy osobno.
Niki pocałował mnie na pożegnanie i poszedł na WOS, a ja na Historię.

Kiedy weszłam do sali wszystkie spojrzenia były skupione na mnie. Najdłużej wpatrywał się we mnie Felix. Facet należy do szkolnej elity, bogaty laluś, na którego poleci każda laska i takie inne pierdoły jak na takich przystało.
Podczas lekcji moje myśli cały czas krążyły wokół Nikiego przez co dostałam kilka upomnień od pana Stanleya. Postanowiłam skupić się na lekcji i omawianym temacie.
- Julia, powiesz nam, w którym roku rozpoczęła się wojna secesyjna? - zapytał nauczyciel.
- Rozpoczęła się w 12 kwietnia 1861, a zakończyła 9 kwietnia 1865. - odpowiedziałam płynnie.
- Dobrze.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, a gdy w końcu zadzwonił upragniony dzwonek wybiegłam z klasy.
Na przerwie jednak nigdzie nie znalazłam Nikiego.
Wyszłam przed szkołę i zobaczyłam go jak szarpie się z Felixem. Podbiegłam szybko do nich, lecz uprzedził mnie nauczyciel.
Zdążyłam zauważyć, że z nosa mojego ukochanego leci stróżka krwi.
- Dyrektor sobie z wami chętnie porozmawia. - powiedział pan Chaske.
Niki popatrzył na mnie przepraszająco i w tej chwili zadzwonił dzonek. Szlag!

Pobiegłam szybko do klasy na angielski. Kartkówka i brak osoby od której mogłabym ściągać.
Usiadłam w ostatniej ławce i czekałam aż pani Harrison dojdzie do mnie z arkuszem.
Nie umiałam się skupić na tym materiale, ponieważ cały czas myślałam o tym czemu Niki pobił się z Felixem. Ja dzieciaki w 3. klasie podstawówki.

Do końca lekcji Niki nie pojawił się na żadnym przedmiocie, a jego motor zniknął z parkingu. Cały czas siedziałam jak na szpilkach.
Kiedy zadzwonił ostatni, wymarzony dzwonek tego dnia wystrzeliłam jak z procy i pobiegłam na przystanek. Na szczeście się nie spóźniłam
Wsiadwszy do autobusu zajęłam miejsce i zadzwoniłam do Nikiego. Włączyła się poczta. Spróbowałam ponownie i znów to samo. I tak kolejny raz. I kolejny.
Zostawiłam mu wiadomość:
- Niki, proszę cię, odezwij się do mnie. Jeżeli nie oddzwonisz maksymalnie do dwóch godzin przyjdę do ciebie i uduszę cię gołymi rękami.
Zakończyłam połączenie, ponieważ autobus zatrzymał się już na przystanku.

Kiedy weszłam do mieszkania nie zastałam mamy w środku, a powinna już dawno wrócić.
Zdjęłam buty i ściągnęłam płaszcz zostawiając rzeczy w przedpokoju, po czym zaniosłam torebkę do swojej sypialni. Wsadziłam telefon do kieszeni spodni upewniając się czy mam włączony dzwonek. Minęło już 45 minut od zostawienia wiadomości na skrzynce Nikiego, a on dalej się nie odzywał.
Zaczęłam się martwić.
Żeby odciągnąć się od tych myśli chwyciłam laptopa i sprawdziłam skrzynkę mailową. Nie było tam żadnych konkretnych wiadomości, ale jedna przykuła moją uwagę. Wiadomość od Justina wysłana kilka minut temu. Och... Czegósz mój "kochany" braciszek chce? Zapytałam w duchu. Kliknęłam "otwórz" i wyświetlił mi się tekst.

To pilne, więc doczytaj do końca i nie usuwaj już po przeczytaniu pierwszego zdania.
Nasz ojciec miał wypadek i jest w szpitalu w ciężkim stanie. Od kilku godzin jest nie przytomny. Lekarze robią co w ich mocy, ale mogą to być jego ostatnie dni, a nawet godziny.
Wiem, że było między nami różnie, ale proszę Cię, przyjedź nie dla mnie, a dla niego.

                                          Justin
__________________________

Dzisiaj trochę dłuższy dla Was. ;)

Pozdrawiam. Autorka.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 8

Jak później się okazało, w pudełku znajdowała się bransoletka.
Niki wyciągnął ją i zapiął na moim nadgarstku. Była piękna z zawieszką w kształcie serca. Serduszko było srebrne, a na środku miało mały kryształek.
Gdy je odwróciłam, z drugiej strony dostrzegłam wygrawerowane " J + N ".
- To taki przedwczesny prezent urodzinowy. - oznajmił chłopak. Mój chłopak.
                         °*°
Spacerując wzdłuż rzeki rozmawialiśmy o zbliżającej się tygodniowej, szkolnej wycieczce.
- Z kim będziesz w pokoju? - zapytałam.
- Z Felixem, Toby'm i Teddy'em. - mruknął najwyraźniej nie zadowolony. - A ty? - dodał z zaciekawieniem.
- Z Alice, Suzanne i Margaret. - odpowiedziałam zadowolona.
- Nie pij zbyt dużo, znając Felixa przemyci przed nauczycielami coś mocniejszego niż Red Bulle.
- Jasne. - powiedział i pocałował mnie.
Staliśmy tak w blasku księżyca szczęśliwi i zakochani, ale jak wiadomo każda dobra strona ma także tą złą, która nadchodzi zawsze w nieodpowiednim momencie.
Gdy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam na zegarek w telefonie.
- Już 11! - krzyknęłam.
Zerknęłam jeszcze raz na telefon i tym razem moją uwagę przykuło coś innego, czyli 20 nieodebranych połączeń od mamy. Wybrałam szybko numer mamy i zadzwoniłam.
- Halo? - usłyszałam minimalnie wystraszony głos.
- Mamo, przepraszam. Całkowicie zapomniałam, że mam wyłączony dzwonek w telefonie. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Najważniejsze, że nic ci nie jest. O której będziesz w domu?
- Tylko tyle? Spodziewałam się tekstu typu " Masz szlaban do końca życia. " lub coś w tym stylu. - zaśmiałam się.
- Tak bardzo o to prosisz? - zażartowała mama.
- Nie, nie. Będę za pół godziny. Nie musisz czekać, mam klucze. - oznajmiłam.
- Ok, do zobaczenia.
- Pa. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na Nikiego.
- Jedziemy już? - zapytał.
- Tak. Trochę chłodno się zrobiło.
Skinął lekko głową i poszliśmy do motoru.
Założyliśmy kaski i tak jak wcześniej, oplotłam rękoma talię Nikiego.
                         °*°
Dojechaliśmy na miejsce po piętnastu minutach.
- Czyli to na dzisiaj koniec? - zapytał zawiedziony chłopak.
- To był cudowny dzień. Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Kiedy chciałam już odejść Niki złapał moją dłoń i przyciągnął do siebie, po czym złożył na mych ustach pocałunek podsumowujący dzisiejszy dzień.
- Dobranoc. - szepnęłam mu do ucha i odeszłam.
Spojrzałam jeszcze raz za siebie i dostrzegłam szeroki uśmiech na twarzy Nikiego.
                          °*°
Kiedy weszłam do mieszkania skierowałam się prosto do sypialni mamy żeby zobaczyć czy śpi. Tak było. Zamknęłam cicho drzwi i poszłam do swojego pokoju.
Zostawiłam tam torebkę i poszłam do łazienki. Zmyłam szybko makijaż i przebrałam się w piżamę, którą były zwykłe shorty i bluzka na ramiączkach, po czym wróciłam do siebie. Wyciągnęłam telefon z torebki i zauważyłam, że mam nową wiadomość.
Zanim zdążyłam jednak ją otworzyć zadzwonił Niki. Odebrałam starając się mówić jak najciszej.

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 7

Po jakimś czasie zmęczona pytaniami mamy poszłam do swojego pokoju. Kiedy tylko weszłam do środka, jak na zawołanie rozległ się dźwięk mojego telefonu. Dostałam SMS - a.
Wzięłam telefon i odczytałam wiadomość. Pisał Niki:

Mogę gdzieś porwać dzisiaj moją księżniczkę?

Uśmiechnęłam się.

Gdzie i o której?

Po chwili przyszła wiadomość zwrotna:

Gdzie - niespodzianka. O której - o 20.

Zastanowiłam się chwilę i odpisałam:

Ok.

Odłożyłam telefon na półkę, lecz najpierw zerknęłam na zegarek w prawym, górnym rogu wyświetlacza. Zostały mi dwie godziny na przygotowanie się. Najpierw doskoczyłam do szafy i wyciągnęłam z niej wszystkie sukienki. Nagle znów przyszedł SMS. Znowu Niki:

Ubiersz zwykłe ciuchy. Nie za elegancko. Tak jak na codzień.

Nie odpisałam tylko wyciągnęłam zwykłe dżinsy i t-shirt. Zastanawiałam się jakie buty wybrać, ponieważ do tego zestawu pasowały moje ulubione buty na koturnie, ale jednak zdecydowałam się na czarne trampki.
Kiedy zorientowałam się, że została mi jeszcze godzina postanowiłam schować uprzednio wyciągnięte sukienki.
W pewnym momencie do mojego pokoju weszła mama.
- Wychodzisz? - zapytała.
- Tak. - odpowiedziałam krótko.
- Z Nikim?
- Tak. - znów krótka odpowiedź.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Poszłam otworzyć. Pierwsze co zobaczyłam to wielki bukiet kwiatów, a dokładnie czerwonych róż, zza których wyłonił się mój chłopak.
W moich oczach stanęły łzy, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Podobają ci się? - zapytał Niki.
- Tak. Są cudowne.
Niki podał mi bukiet i wszedł do środka. Ja szybko podreptałam do kuchni, nalałam wody do wazonu i wstawiłam weń kwiaty.
Wróciwszy do przedpokoju założyłam czarną kurtkę.
- Nie dowiem się gdzie mnie zabierasz? - zapytałam z nadzieją.
- Na razie nie. - odpowiedział i lekko musnął moje wargi.
Gdy wyszliśmy na dwór zobaczyłam piękny, czarny motor w kierunku, którego zmierzał Niki. Bardzo lubiłam szybką jazdę. Od dziecka marzy mi się kupno jakiegoś motoru lub sportowego auta.
- To cudeńko jest twoje? - spytałam z zachwytem.
- Owszem.
Uśmiechnął się szeroko.
- Jedziemy? - zapytał nadal szeroko się uśmiechając.
- Jasne.
Niki podał mi kask i sam założył swój. Wsiadłam na motor i oplotłam rękoma talię Nikiego. Ruszyliśmy. Cały czas byłam ciekawa gdzie jedziemy i po co. Zatrzymaliśmy się przy parku.
                         °*°
Szliśmy w ciszy trzymając się za ręce, lecz nagle Niki się zatrzymał.
- Zamknij oczy. - szepnął mi do ucha.
Wykonałam jego polecenie, a ten prowadził mnie dalej. Chłopak stanął.
- Możesz otworzyć oczy. - powiedział.
Ukazała mi się piękna, biała altana oświetlona tylko za pomocą kilku świec. Weszliśmy do środka. Na drewnianej podłodze były rozsypane czerowne płatki róż. Niki uklęknął z małym pudełkiem w ręku. Otwarł je po czym zapytał:
- Julio, czy zostaniesz moją dziewczyną? No wiesz, tak oficjalnie.
Zaśmiałam się.
- Tak, Niki. Tak!
Rzuciłam się mu na szyję nawet nie patrząc co znajduje się w pudełku. Straciliśmy równowagę i upadliśmy na drewnianą podłogę altany. Popatrzyłam mu w oczy i musnęłam jego wargi. Zaśmialiśmy się, po czym pozbieraliśmy się z podłogi.

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 6

Następnego dnia w szkole udawaliśmy przed wszystkimi, że łączy nas tylko angielski i nic więcej. Po lekcjach poszliśmy do mnie.
- Na co masz ochotę? - zapytał gdy siedzieliśmy na kanapie w salonie.
- Angielski? - zaproponował.
- Nie. Wolę coś lepszego od ślęczenia nad książkami.
- Na przykład?
- To. - powiedziałam i musnęłam jego wargi. To od wczoraj moja ulubiona rozrywka. Nagle do mieszkania weszła mama, a my odskoczyliśmy od siebie. Popatrzyła na nas, a moje policzki zaczerwieniły się.
- Mamo, to jest Niki.
- Nikolaos. - Niki podał rękę mojej mamie.
- Miło cię poznać. - powiedziała.
- Mamo, zostaw mojego chło... kolegę, bo się jeszcze przestraszy. - poprawiłam się, a kiedy mama nie patrzyła mrugnęłam do Nikiego jednym okiem. Mama poszła do kuchni, a ja złapałam chłopaka za rękę i poszliśmy do mojego pokoju.
- Kolegę? - zapytał.
- Na razie jej nie mówmy.
- OK.
Niki podszedł do mnie i pocałował mnie lekko w usta.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, kontynuowałam tłumaczenie matematyki Nikiemu.
                          °*°      
- Co cię motywuje do pracy? - zapytałam tracąc powoli cierpliwość.
- Gwarantowana nagroda.
- Na przykład?
- Za każde dobrze rozwiązane zadanie całus. - uśmiechnął się tryumfalnie.
- OK. - zgodziłam się.
- A zachęta?
Musnęłam lekko jego wargi.
- Już rozumiesz? - zapytałam po kilku minutach.
- Prawie.
Uśmiechnął się.
Pocałowałam go jeszcze raz i spytałam:
- A teraz?   
- Teraz wszystko jest jasne. - powiedział z uśmiechem.
Kiedy skończyliśmy następne zadanie z poprawną odpowiedzią Nikiego, przeszliśmy do angielskiego, z którym cały czas musi mi pomagać.
- Czy ty potrafisz chodź jedno zdanie dobrze powiedzieć? - jęknął.
- Yes. I love you.
Niki popatrzył na mnie z czułością.
- I love you too. - szepnął.
Tą piękną chwilę przerwała moja mama wchodzą do pokoju z ciastkami.
-Hej, dzieciaki. Jak nauka? - zapytała.
-Dobrze - odpowiedział Niki.
Mama spojrzała na mnie znacząco, a jej oczy mowiły " Porozmawiamy sobie. "
                         °*°      
Gdy Niki wychodził złożył na mych ustach soczystego całusa.
- Do jutra. - powiedział.
- Leć już. Pa.
Zamknęłam drzwi. Tak jak sądziłam, gdy tylko Niki wyszedł, mama zaczęła "przesłuchanie".
- Rodzonej matce nie powiedziałaś, że masz chłopaka. Julianno [Dżulianno] Mario Stevenson, jak cię uczyłam? - trajkotała jak najęta.
- Że w stosunku do siebie jesteśmy szczere. - mruknęłam.
Nie nawidziałam tego gdy ktoś mówił do mnie pełnym imieniem, lecz w szkole "uwziął" się na mnie pan White, ponieważ spodobało mu się moje imię bardziej niż jego krótsza wersja. Podobno kiedyś miał narzeczoną o imieniu Julia, która go zostawiła i dlatego woli "Juliannę" niż "Julię".
Mama przez kolejną godzinę zadawała coraz to więcej pytań, na które ja tylko kiwałam głową lub krótko odpowiadałam.