czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 4

Kiedy doszłam do parku, Niki już czekał. Usiadłam na ławce obok niego.
- No więc słucham.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale...
- Po prostu wyrzuć to z siebie.
- Potrafię rozmawiać ze zmarłymi, którzy jeszcze nie zostali pochowani, ale muszę mieć przy sobie jakąś część ich ciała, albo być w miejscu lub w pobliżu miejsca, w którym spędzali najwięcej czasu.
- Część ich ciała?
- Na przykład kosmyk włosów.
Uśmiechnął  się lekko
- To chore. - wstałam i zaczęłam chodzić w kółko.
- Teraz gdy już wiesz możesz iść albo zostać, to twoja decyzja.
Nic nie mówiąc popatrzyłam mu w oczy, po czym odwróciłam się i poszłam do domu.
                        
Wchodząc do mieszkania zauważyłam jakieś męskie buty i usłyszałam znajomy głos dochodzący z salonu. Kiedy weszłam do pokoju, na kanapie siedział mój ojciec.
- Co on tutaj robi? - zapytałam mamę.
- Chciał cię odwiedzić.
Ojciec wstał i podszedł do mnie z jakimś pudełeczkiem w ręku.
- To dla ciebie.
Podał mi pakunek.
- Mam gdzieś te twoje prezenty. - powiedziałam, po czym poszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami i zamykając je na klucz.
- Julio, otwórz drzwi. - powiedziała mama naciskając na klamkę.
- Dajcie mi święty spokój! - wrzasnęłam.
Opadłam na łóżko zagłębiając się w myślach. Rano nie budząc mamy wyszłam z domu. Nawet nie popatrzyłam na zegarek. Szłam tam gdzie prowadziły mnie nogi, a zaprowadziły mnie one... pod dom Nikiego. Postanowiłam zadzwonić. Otworzył mi pan Galanis.
- Dzień dobry. Przepraszam, że tak wcześnie. Jest Niki?
- Tak, proszę. Wrócił wczoraj późno i był zdenerwowany. Może ty temu zaradzisz.
Weszłam niepewnie do środka i poszłam do pokoju Nikiego. Uchyliłam cicho drzwi i wślizgnęłam się do środka. Niki spał jak zabity. Usiadłam na krześle obrotowym przy biurku i podciągnęłam kolana pod brodę. Po jakimś czasie obudził się.
- Julia?
Nie odpowiedziałam tylko podniosłam kołdrę i weszłam pod nią, a Niki zrobił mi miejsce.
- Przepraszam. - szepnęłam.
- Nie szkodzi.
Chwycił kosmyk moich włosów i zaczął nawijać go na palec. Uśmiechnęłam się lekko
- Co się stało? - zapytał.
- Pokłóciłam się z... już sama nie wiem z kim. Najpierw z tatą, a potem z mamą.
Popatrzyłam na niego i wskazałam kolczyk w wardze.
- Przeszkadza to?
- Da się przyzwyczaić. - mruknął.
- Chodziło mi o to czy przeszkadza w całowaniu.
- Nie wiem. Nigdy nie próbowałem.
Popatrzył mi w oczy i nachylił się, po czym musnął moje usta swoimi.
Kolczyk był prawie nie wyczuwalny. Odwróciłam się do niego plecami i uśmiechnęłam się szeroko.
- Stwierdzam, że nie przeszkadza.
Z powrotem się odwróciłam.
- Chcesz porozmawiać o naszej wczorajszej rozmowie? - zapytał.
- Nie. Chcę o tym zapomnieć.
- Przepraszam. - rzekł.
- Za co?
- Za to, że wkręciłem cię w to wszystko.
- Nie musisz przepraszać. Sama się na to zdecydowałam, a ty dałeś mi wybór. Mogłam wtedy zostawić cię samego z Alice, ale zostałam.
Położył dłoń na moim policzku.
- Masz piękne oczy. - oznajmiłam rozkoszując się dotykiem jego skóry i jego zapachem. Patrzyliśmy tak chwilę na siebie, ale po jakiś czasie w końcu wzięliśmy się za angielski, którego wczoraj nawet nie ruszyliśmy.
- Czyli w Past Simple do czasownika musimy dodać -ed? Tylko tyle? - zapytałam.
- No i jeszcze musisz pamiętać o poprawnej formie osobowej czyli...
- Was i were. - dokończyłam.
- Dobrze.
Uśmiechnęłam się lekko.

3 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział czekam na następny i Życzę ci wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam tej książki, ale historia z twojej perspektywy jest bardzo interesujaca
    Nie mogę się doczekać nowych rozdziałów.
    Weny Mari :*

    Jeśli jesteś zainteresowana wejdź na mojego bloga o wampirach
    http://przygodyviolet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń