- Kto to jest? -zapytałam spoglądając kątem oka na jakiegoś chłopaka.
- To Niki. Chodzi do naszej klasy.
- Tylko tyle?
- To dziwak. Nikt z nim nie rozmawia. Jego ojciec prowadzi zakład pogrzebowy.
Poszłyśmy do klasy. Do dzwonka zostały jeszcze jakieś trzy minuty. Spojrzałam gdzieś w bok i napotkałam wzrok Alice. Chwilę po dzwonku do sali wszedł ten chłopak z korytarza. Coś z nim jest nie tak. Czuję to.
- Do you understand me? - zapytała pani Harrison, anglistka.
- I... - zabrakło mi słów.
- Julio, zabierz swoje rzeczy i przesiądź się do Nikiego. Od dzisiaj na każdej lekcje macie pracować razem.
Pozbierałam książki i usiadłam do ostatniej ławki. Niki nawet nie popatrzył na mnie. Otworzyłam książkę na danej stronie i chwyciłam ołówek w dłoń. Zaczęłam rozwiązywać jakieś zadanie.
- Przy Present Continous musisz użyć czasownika be. - odezwał się nagle.
- Nie rozumiem tego.
Niki wziął mój ołówek i wypełnił do końca zadanie.
- Widzisz? Przed czasownikiem wykonywanym w danej chwili musisz postawić am, are lub is. - wytłumaczył.
- Dzięki, ale dalej nic z tego nie rozumiem.
- Wpadnij do mnie któryś dzień po lekcjach. Wytłumaczę ci to.
Za każdym razem gdy coś mówił poruszał się kolczyk w jego dolnej wardze.
- Nie wiem gdzie mieszkasz. - uśmiechnęłam się lekko.
- What are you doing, Niki? - podeszła do nas pani Harrison.
- We're doing exercises, Mrs Harrison.
- Good. What I sayed, Julia?
- Yyy...
- Zapytała co robimy - szepnął Niki.
- Zapytała pani co robimy - rzuciłam do nauczycielki.
- Good. Well done. - odeszła.
- Dzięki. - powiedziałam.
- Widzę, że będą ci potrzebne korepetycje.
Zaśmiał się, po czym przeczesał ciemne włosy palcami.
°*°
Następnego dnia po lekcjach poszliśmy do Nikiego. Dziwiłam się dlaczego Alice twierdziła, że Niki jest dziwakiem. Jest nawet... fajny.
Niki przepuścił mnie w furtce, ale nagle stanęłam. Przede mną stał duży pies. Popatrzyłam na Nikiego, a ten tylko się uśmiechnął.
- Cześć, Bruno. - pogłaskał psa.
- Nie bój się go, nie skrzywdził by nawet muchy. Jest za leniwy.
Weszliśmy do domu, a tam zastaliśmy pana Galanisa, tatę Nikiego.
- Nikolaosie, kim jest twoja przyjaciółka.
- To Julia, będziemy się uczyć. - powiedział Niki takim tonem jakby miało być inaczej.
- Tak, tak. - pan Galanis mrugnął do syna.
Niki westchnął i poszliśmy na górę do jego pokoju. Niki mieszkał naprawdę w spartańskich warunkach, ponieważ w jego pokoju było tylko łóżko, biurko, krzesło obrotowe, szafa i totalny bałagan.
- Nikolaos? - mruknęłam.
- "Niki" to tylko zdrobnienie.
- Bierzmy się za angielski. - powiedziałam i usiadłam na nie zaścielonym łóżku. Otworzyłam podręcznik do angielskiego i chwyciłam ołówek.
°*°
- Nie rozumiem tego. - krzyknęłam po dwóch godzinach.
- Spokojnie. Z czym masz problem?
Niki podszedł do mnie. Usiadł obok na łóżku, a nasze spojrzenia spotkały się. Miał niesamowite oczy. Błękitne niczym ocean. Popatrzyłam na książkę i wskazałam palcem zadanie, którego nie umiałam rozwiązać.
- Tłumaczyłem ci już, że przed czasownikiem wykonywanym w tej chwili stawiasz czasownik be w odpowiedniej formie osobowej. Popatrzył na mnie, a ja na niego. Moje policzki zarumieniły się lekko. Odwróciłam szybko twarz.
- Chcesz poćwiczyć jeszcze na tą wtorkową karkówkę?
- Jeżeli mogę to wolałabym wpaść w sobotę. Za dużo angielskiego jak na jeden dzień.
- Jasne. - kąciki jego ust uniosły się lekko.
- Dzięki za ten angielski.
- Trzeba sobie pomagać.
- Mogę ci zadać jedno pytanie?
- Pewnie.
- Dlaczego inni uważają cię za dziwaka? Jeżeli nie chcesz to nie musisz odpowiadać.
- Gdy lepiej mnie poznasz, sama zrozumiesz. - odparł i wrócił na krzesło.
- Niki? - mruknęłam.
- Tak?
- Czuję, że jesteś inny, ale nie umiem cię rozgryźć.
________________________________________
Nareszcie 1. rozdział. Pozdrawiam. ;)
Super się zaczyna, fajny język i świetnie się czyta :) postaram się regularnie wpadać :D
OdpowiedzUsuń