Jadąc autobusem do szkoły uświadomiłam sobie, że jest piątek, a to oznacza, że jutro jest sobota, a w sobotę spotkam się z Nikim. Będziemy tylko ja i on. I angielski...
- Alice, czego ty tutaj nie rozumiesz? - zapytałam patrząc na kartkę ze wzorami matematycznymi siedząc przy stoliku podczas lunchu. - To tak jak byś gotowała. Musisz znać przepis żeby wyszło dobre danie. W matematyce jest tak samo, musisz znać wzór żeby wyszedł poprawny wyniki.
- Sęk w tym, że nawet nie potrafię gotować.
Westchnęłam zrezygnowana. Nagle do naszego stolika dosiadł się Niki. Alice odeszła od stołu zostawiając nas samych.
- Hej. Na którą mam jutro przyjść? - zapytałam.
- Dwunasta?
- OK!
Zadzwonił dzwonek na lekcję i wszyscy ruszyli do klas. Ja i Niki mieliśmy teraz matematykę. Kiedy weszliśmy do sali razem, wszystkie oczy były skierowane na nas.
°*°
Musiałam siedzieć z Nikim, ponieważ wszystkie ławki były zajęte. Była to przed ostatnia lekcja. Potem był wf. Najbardziej znienawidzony przeze mnie przedmiot.
- Do jutra. - powiedziałam gdy zadzwonił dzwonek.
- Do zobaczenia.
Wyszłam z klasy i udałam się do sali gimnastycznej. Na wf-ie graliśmy w siatkówkę. Z tym akurat nie miałam problemu. Po lekcji poszłam na przystanek. Okazało się, że spóźniłam się na ostatni autobus, więc musiałam iść do domu na piechotę. Kiedy weszłam do mieszkania, mama wyciągnęła słuchawkę z ucha.
- Jak tam w szkole?
- Jak zawsze, nuda.
Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki, po czym poszłam do siebie.
°*°
Obudziłam się i popatrzyłam na zegarek.
- Już jedenasta. - szepnęłam do siebie.
Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Umyłam się szybko i umalowałam. Prawie wydłubałam sobie oko tuszem do rzęs. Mamy jak zawsze o tej porze nie było. Zjadłam tosty z dżemem i wyszłam z mieszkania zamykając drzwi na klucz. Do Nikiego poszłam na piechotę. Kiedy zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi pan Galanis.
- Och, Julia. Dobrze pamiętam?
- Tak. Jest Niki?
- Jest u siebie. Proszę.
Weszłam do środka i poszłam na górę. Zapukałam do drzwi i usłyszałam zachrypnięte:
- Wejdź tato.
Uchyliłam drzwi i wślizgnęłam się do pokoju.
- Wstawaj.
- Julia?
- Tak.
- Co ty tutaj robisz o tej porze?
- Sobota. Godzina dwunasta. Pamiętasz? Angielski.
Usiadłam na krześle obrotowym przy biurku, ale najpierw zrzuciłam z niego parę dżinsów. Niki wstał i chwycił spodnie.
- Musisz mi w czymś pomóc zanim weźmiemy się za angielski.
- O co chodzi?
- Muszę porozmawiać z Alice. Chodź. - powiedział i założył granatową bluzę, a na to czarną, skórzaną kurtkę i wyciągnął kaptur bluzy na wierzch kurtki.
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Rozdział 2
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fantastyczny drugi blog <3
OdpowiedzUsuńPauli, to jest CZWARTY blog... :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za pomyłkę, i czekam z niecierpliwością na następny rozdział
UsuńŚwietne kiedy następny rozdział? :) <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Pisz dalej :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń